Gdy, po trzecim rozbiorze, król Stanisław August Poniatowski opuścił Warszawę na zawsze, kraj stracił władcę, a artyści hojnego
Pracownie, działające dzięki szczodrości władcy, zostały zamknięte.
O ile w Malarni Królewskiej Marcello Bacciarelli zdołał wykształcić grupę artystów, zdolnych realizować wszelakie zlecenia, o tyle sprawa pracowni rzeźbiarskiej przedstawiała się zupełnie inaczej.
Najważniejsi twórcy – Andrzej Le Brun i Giacomo Monaldi, tracąc źródło utrzymania, również opuścili Warszawę, nie pozostawiając po sobie uczniów.

Żałobnica w połowie XIX wieku stanęła na grobie Alexandra Janickiego. Rzeźba została powielona w setkach egzemplarzy i wariantów nie tylko na Starych Powązkach ale również na cmentarzach daleko od Warszawy.
Aż do utworzenia Królestwa Kongresowego nie było dużego popytu na usługi rzeźbiarskie – okupacja pruska zepchnęła Warszawę do roli podrzędnego miasta, w czasach napoleońskich myślano o walce, a nie budowie pałaców, a, używając współczesnej terminologii , „boom” budowlany nastąpił po roku 1815.
Gdy Ordynat Stanisław Zamoyski kończył przebudowę Pałacu Błękitnego, okazało się, że problemem jest znalezienie artysty rzeźbiarza, gotowego wykonać oprawę rzeźbiarską do nowej rezydencji..
Sprowadził zatem z Czech, dobrze wykształconego rzeźbiarza, Pawła Malińskiego.
Maliński Warszawy już nie opuścił – zachwycony miastem, pozostał mu wierny do końca życia, a Warszawa odwdzięczyła mu się, powierzając katedrę rzeźby na Uniwersytecie Warszawskim.
Artysta okazał się świetnym pedagogiem. W ciągu trzynastu lat wyszkolił dziesięciu artystów, w późniejszych latach wywierających znaczący wpływ na warszawską sztukę rzeźbiarską.
Dwóch z nich z nich można śmiało nazwać wybitnymi – to Konstanty Hegel i Jakub Tatarkiewicz.
Prace Malińskie możemy podziwiać podczas spacerów, najczęściej wiąże się to jednak z koniecznością uniesienia wzroku.
Patrząc na tympanony i oprawę rzeźbiarską mijanych pałaców, wspomnijmy Czecha, który zakochał się w Warszawie i został „ojcem” kolejnych pokoleń warszawskich mistrzów dłuta.
*Arek*