Jedno z najbardziej rozpoznawalnych i dramatycznych zdjęć z oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 wykonał amerykański reporter Julien Bryan.
Bryan dotarł do stolicy Polski tuż przed zamknięciem niemieckiego pierścienia oblężenia, 7 września 1939.
Na osobiste polecenie prezydenta Stefana Starzyńskiego otrzymał do dyspozycji samochód wraz z tłumaczem i eskortą oraz polecenie dokumentowania efektów niemieckich ataków na Warszawę.
Przyjmuje się, że Julien Bryan był jedynym dziennikarzem zagranicznym, który zdecydował się pozostać w oblężonej Warszawie.
Płonące miasto opuścił 21 września zabierając ze sobą setki zdjęć, dowód niemieckiego barbarzyństwa. Na wielu z nich reporter uwiecznił skutki terrorystycznych ataków na ludność cywilną.
Współcześnie pokolorowana fotografia przedstawia dziewięcioletniego chłopca siedzącego na gruzach domu z zamkniętym w klatce kanarkiem.
Tym chłopcem jest dziewięcioletni Zygmunt Aksenow a zdjęcie wykonano w rejonie Starego Miasta. Tam mieszkał chłopiec ze zdjęcia wraz z rodzeństwem i rodzicami.
Po nalocie chłopiec pobiegł na sąsiednią ulicę szukać w zbombardowanym domu przyjaciela. Wbiegł na gruzy i na tam znalazł klatkę z kanarkiem.
Gdy schodził z gruzowiska zauważył go Julien Bryan.
Wtedy wykonał serię zdjęć. Przyjaciel małego Zygmunta przeżył. Nie było go pod zwałami cegieł.
Ojciec chłopca ze zdjęcia, Karol Aksenow, z zawodu malarz pokojowy, 1 sierpnia 1944 przystąpił do walki w Powstaniu Warszawskim w szeregach batalionu „Bończa” pod pseudonim „Malarz”.
Jego odwaga i determinacja szybko stały się znane i wykreowały go na jedną z legend „Bończy”. O jego wyczynach żołnierze rozmawiali w czasie odpoczynku po walce. Jednego dnia miał zlikwidować piętnastu Niemców strzelając z załomka murów Zamku Królewskiego. Czy rzeczywiście było ich piętnastu, nie wiadomo, niewątpliwie był jednak jednym z najlepszych snajperów w batalionie.
(…) Największą jego pasją było polowanie na Niemców. Usadawiał się gdzieś w załomie murów z karabinem i, gdy tylko jakiś Niemiaszek pokazał się na odległość strzału, przykładał szybko karabin do ramienia, mrużył oko, a że był świetnym strzelcem, Niemiec fajtał nogami po ziemi lub wprost szedł do „Lali na piwo”.
Często odwiedzała go na stanowisku bojowym jego małżonka – Czarna Maryśka , tęga, ognista brunetka z dużymi kolczykami, która sprawiała wrażenie Cyganki. Była sanitariuszką w batalionie „Bończa”.
Niepokoiła się o swoich trzech synków.
– Cały dzień – skarżyła się – chodzą po barykadach, kręcą się wśród powstańców. Boję się o nich.
Często pytała męża, ile tego dnia zabił lub zafasował szkopów. (…)
Cytat pochodzi z książki „Przemarsz przez piekło” – autorstwa Stanisława Podlewskiego.
„Malarz” zginął 17 sierpnia w rejonie gmachu PKO na Starym Mieście od odłamków pociska moździerzowego.
W Powstaniu poległ również jeden ze starszych braci „chłopca z kanarkiem”.
Pani Maria Aksenow, matka Zygmunta, sanitariuszka batalionu „Bończa” wojnę przeżyła. Rodzina pozostała w Warszawie a dorastający młodzieniec ukończył szkołę podstawową i podjął pracę zawodową.
W grudniu 1949 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego pod kilkoma zarzutami. Wszystkie dotyczyły działania na szkodę nowej władzy oraz Związku Radzieckiego. Skazany na pięć lat więzienia został zesłany do przymusowej pracy w śląskich kopalniach.
W tym samym procesie jego brat usłyszał wyrok trzech lat więzienia.
Gdy wrócił do stolicy, upomniało się o niego wojsko. Komisja poborowa uznała, że skoro już ma doświadczenie, niech służbę wojskową odbędzie na Śląsku.
Sam Zygmunt Aksenow w wywiadzie udzielonym w roku 2011, miał wówczas 82 lata, mówił, że w tym momencie uznał, że Śląsk jest jego przeznaczeniem. Po odbyciu służby już do Warszawy nie wrócił. W Zabrzu założył rodzinę i doczekał się wnuków. Do emerytury pracował w kopalni.
Pan Zygmunt Aksenow żyje, ma dzisiaj ma 90 lat.
Jeden z filmów nakręconych przez Juliena Bryana we wrześniu 1939 roku w Warszawie znajdziecie Państwo pod linkiem na stronie Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn1003419
Zdjęcia wykonane przez Juliena Bryana we wrześniu 1939 w Warszawie.