Po kapitulacji Warszawy dnia 1 października urządzono pierwszą defiladę Wehrmachtu przed nowo mianowanym komendantem wojskowym miasta Conradem von Cochenhausem.
Kolejna, dla samego führera, odbyła się w dniu 5 października. Tego dnia Hitler wylądował na Okęciu, gdzie powitała go grupa generałów, po czym przejechał ulicami miasta Warszawy, a następnie odebrał dwugodzinna defiladę zwycięstwa w Alejach Ujazdowskich. Potem pojechał do Belwederu, gdzie obejrzał pamiątki po Piłsudskim.
Trasa przejazdu została szczelnie obstawiona policją i wojskiem. Ludności zakazano oglądania przejazdu jak i defilady pod groźbą użycia broni.
Znajdujący się przypadkiem tego dnia w Pałacu Tyszkiewiczów na Krakowskim Przedmieściu Ksawery Świerkowski oglądał z ukrycia przejazd Hitlera na wysokości ulicy Królewskiej. Relację z przejazdu opisał następnie w roku 1971 w „Stolicy” nr 39, w artykule zatytułowanym „Hitler widziany przez szparę”.
„Pustymi ulicami szybko w różnych kierunkach, jeździło auto, z którego megafonu rozlegało się ciągle powtarzane po polsku: „Odtąd panowie cywile schodzą do bram. Nie wolno wychodzić na ulicę, podchodzić do okien, gdyż będzie strzelane”. […] Od gmachu Komendy Miasta [na placu Józefa Piłsudskiego] wjechała liczna kolumna motocykli z Przyczepami. Na siodełkach siedzieli w ogromnych hełmach niemieccy policjanci ubrani w granatowe

Przejazd Hitlera Alejami Ujazdowskimi 5 października 1939 roku. W tyle samochodu kamerdyner Hitlera – Heinz Linge. Foto:wikipedia, Bundesarchiv
płaszcze. W przyczepach policjanci półleżeli na lewym boku, odwróceni do tyłu z karabinami w garści, i palcem na spuście. Za tą kolumną jechał ogromny, staromodny wóz pancerny, z którego łuku […] sterczał żołnierz obrócony też do tyłu i trzymający palec na spuście karabinu, maszynowego. Następnie sunęło otwarte auto z kilkoma oficerami, do którego z tyłu doczepiono działko przeciwlotnicze. Za nim również otwarte auto z generałami. W trzecim zaś również otwartym aucie niespodziewanie ujrzałem Hitlera. […] blady, o mocno zagryzionych ustach, zrobił na mnie wrażenie histeryka, zmęczonego i całkowicie zobojętniałego na wszystko, co się wokół niego dzieje.”

Samochód Hitlera na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich 5 października 1939 roku. Foto:wikipedia, Bundesarchiv
Organizujące się dopiero podziemie polskie zaplanowało zamach na Hitlera. Gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, zwierzchnik Służby Zwycięstwu Polsce zadanie to powierzył majorowi Franciszkowi Niepokólczyckiemu, dowódcy kompanii saperów. Po latach relację z tego wydarzenia opisał Jan Nowak Jeziorański w swoim „Kurierze z Warszawy” (pierwsze wydanie Londyn, 1978 rok)
„Przewidziano, jak się okazało trafnie, że Hitler ze swoją świtą objeżdżając miasto będzie musiał tak czy inaczej przejechać przez skrzyżowanie Al. Jerozolimskich i Nowego Światu. Saperzy Niepokólczyckiego, usuwając zgodnie z układem o kapitulacji miasta barykadę w tym miejscu, założyli dwa olbrzymie ładunki materiałów wybuchowych. […] Przy detonatorach w pobliskim budynku czuwały na zmianę, dzień i noc, dwa posterunki – każdy złożony z saperów i oficera, oczywiście przebranych już po cywilnemu. Czwartego października

Aleje Ujazdowskie – parada 5 października 1939 i to samo miejsce obecnie. Foto górne: archiwum Life.
Niepokólczycki meldował Tokarzewskiemu, że wszystko gotowe a już następnego dnia przed południem, […] Hitler odbierał defiladę w Alejach Ujazdowskich […], po czym długi korowód samochodów ruszył Alejami i Nowym Światem w kierunku placu Piłsudskiego. Dlaczego wybuch nie nastąpił? Niepokólczycki tłumaczył mi po wojnie, że nie miał wtedy jeszcze żadnego wywiadu i że defilada zaskoczyła zamachowców. Niepokólczycki nie dostał się tego dnia na miejsce, bo Niemcy zamknęli dostęp do ulic, którymi miał przejechać Hitler. Oficer obecny na miejscu otrzymał wprawdzie rozkaz działania na własną rękę, ale tylko w wypadku, jeśli nie będzie cienia wątpliwości, że widzi przed sobą samego Hitlera. Stawka była za wielka, by można było pozwolić sobie na pomyłkę. Nie wiedząc, kto przyjmował defiladę: Hitler, Blaskowitz albo Brauchitsch – zawahał się i nie dał znaku odpalenia detonatora w chwili, gdy korowód aut w szybkim tempie przemknął mu przed nosem.”
*Mirek*
Opracowanie na podstawie: Danuta Jackiewicz, Eugeniusz Cezary Król „W obiektywie wroga”; „Stolica” nr 39/1971; Narodowe Archiwum Cyfrowe.