Co widział z okna pan Stanisław Wokulski.

W 1937 roku, z inicjatywy Stefana Godlewskiego, literata i wielbiciela twórczości Bolesława Prusa, na fasadzie kamienicy z adresem Krakowskie Przedmieście 4 odsłonięto tablicę informującą, że (…) W tym domu mieszkał w latach 1878–1879 Stanisław Wokulski, postać powołana do życia przez Bolesława Prusa w powieści pt. Lalka (…).

Wprawdzie Prus nie podał dokładnego adresu zamieszkania Wokulskiego, jednak na podstawie opisów umieszczonych w powieści literaturoznawcom udało się z dużym prawdopodobieństwem zlokalizować mieszkanie zajmowane przez kupca o czerwonych rękach.

Była to kamienica opatrzona adresem Krakowskie Przedmieście 4. Budynek powstał w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XVIII wieku na rogu Krakowskiego Przedmieścia i ulicy Oboźnej. Mniej więcej sto lat później dokonano rozbudowy kamienicy dodając jedno piętro oraz balkon w mieszkaniu mieszczącym się od strony ulicy Oboźnej. To właśnie w apartamencie z balkonem Bolesław Prus ulokował wielbiciela Izabeli Łęckiej.

W rzeczywistości, gdy przedsiębiorczy kupiec zabiegał o względy młodej arystokratki, w „mieszkaniu” Wokulskiego mieściła się cukiernia Olszewskiego z obleganymi przez studentów bilardami, a jej stałym bywalcem był Bolesław Prus.

Kamienica nie przetrwała II wojny światowej, na jej miejscu powstał „Dom Turysty”, a tablica, staraniem warszawskiego koła PTTK, powróciła w latach osiemdziesiątych XX wieku na ścianę nowego budynku.

Załóżmy, że na balkon kamienicy nie wychodzą rozgrzani bilardowymi emocjami studenci ale wczesnym rankiem pan Stanisław z filiżanką kawy spogląda na widoczny fragment Warszawy.

Czy obraz, jaki widzi, różni się od tego, co możemy ujrzeć dzisiaj?

Dom Interesów Andrzeja hrabiego Zamoyskiego.

Po prawej stronie, z adresem Nowy Świat 69, wznosi się okazały Dom Interesów Andrzeja hrabiego Zamoyskiego. Gdy w drugiej połowie lat czterdziestych XIX wieku gmach zastąpił znacznie skromniejsze oficyny pałacu Branickich był, używając dzisiejszego języka, nowoczesnym kompleksem biurowo-mieszkaniowym.

Mimo, że na parterze budynku mieściły się liczne sklepy, nie byłoby niczym dziwnym, gdyby Wokulski, powstaniec styczniowy, spoglądał w jego kierunku z niechęcią.

Po nieudanym zamachu, dokonanym 19 września 1863 roku, gdy z okien kamienicy spadły bomby na jadącego w powozie carskiego namiestnika Fiodora Berga, budynek został skonfiskowany przez władze rosyjskie. Ulokowano w nim Sąd Wojenny i wojskowe urzędy, a hrabia został zmuszony do udania się na emigrację.

I my możemy zatrzymać wzrok na Domu Interesów hrabiego Zamoyskiego ale nie jest on taki sam jak przed II wojną światową. Zniszczony w czasie Powstania Warszawskiego został odbudowany ale rożni się detalami od budynku przedwojennego. Z fasady zniknęły balkony, z dachu – kominy, a otwory okienne mają inny kształt. Mamy zatem budynek odbudowany, jednak różniący się w detalach od wersji pierwotnej.

Pałac Staszica jako siedziba I Gimnazjum Męskiego.

Pan Stanisław przesuwa wzrok nieco w lewo i jego wzrok pada na Pałac Staszica. I, być może, ponownie niechęć zagościła we wzroku weterana powstania gdy spoglądał na budynek.Wprawdzie Pałac wzniesiono z inicjatywy księdza Stanisława Staszica z przeznaczeniem na siedzibę Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk ale po upadku Powstania Listopadowego Towarzystwo zostało rozwiązane, a w murach, słyszących do tej pory tylko naukowe dysputy, ulokowano Dyrekcję Loterii, a później również Akademię Medyko-Chirurgiczną. Skąd zatem niechęć w spojrzeniu Wokulskiego?

Otóż w roku 1862 obie te instytucje opuściły gmach a zajęli go uczniowie gimnazjum. I Gimnazjum Męskie spotykało się z niechęcią Polaków gdyż przeznaczone było wyłącznie dla wyznawców prawosławia czyli, pisząc wprost, dla Rosjan. Z pogardą w głosie szkołę nazywano „ruskim gimnazjum”. Być może pijąc poranną kawę kupiec obserwował uczniów zmierzających w obowiązkowych mundurach na pierwsze lekcje.

W 1895 władze poleciły gruntownie przebudować dawną siedzibę Towarzystwa Nauk dostosowując ją do potrzeb gimnazjum, a w dawnej salę posiedzeń poleciły zaadaptować na cerkiew Tatiany Rzymianki. Właśnie z tego powód po zakończeniu prac i nadaniu gmachowi wyglądu w stylu bizantyjsko rosyjskim, budynek bardziej przypominał cerkiew niż szkołę.

Po odzyskaniu niepodległości budynkowi przywrócono pierwotny wygląd. W czasie walk w Postaniu Warszawskim wnętrza Pałacu zostały wypalone a sam budynek poważnie uszkodzony, zachował się jednak w stanie umożliwiającym odbudowę. Zespół kierowany przez profesora Piotra Biegańskiego przywrócił gmachowi wygląd niemal oryginalny, dodając jedno skrzydło od strony ulicy Świętokrzyskiej.

Teraz wzrok przedsiębiorcy przesuwa się w lewo i możemy żałować, że Prus nie opisał nowej w tamtym czasie inwestycji w panoramie Warszawy. Musiał ją mieć przed oczami pijąc kawę w cukierni Olszewskiego i musiał na nią spoglądać bohater jego powieści.

18 listopada 1875 roku, dzięki wsparciu hojnych darczyńców, rozpoczął działalność Warszawski Szpital Dla Dzieci. Z inicjatywy doktora Antoniego Sikorskiego szpital rozpoczął działalność sześć lat wcześniej przy ulicy Solnej 4. Finansowe wsparcie inicjatywy lekarza przez przedstawicieli arystokracji i burżuazji, między innymi Aleksandry hrabiny Potockiej, Jana Gottlieba Blocha czy Leopolda Kronenberga sprawiło, że instytucja zyskała godną idei leczenia dzieci siedzibę.

Pisarz pozytywista, nie mógł nie zauważyć tej placówki, i wydaje się dziwne, że stworzony przez niego bohater w żaden sposób nie odnosi się do tej inicjatywy, a przecież był to pierwszy szpital dziecięcy na ziemiach polskich.

Zabudowania szpitalne znacznie ucierpiały w czasie Powstanie ale zostały odbudowane w takiej formie, jaką miały przed wojną.

Gdy dzisiaj ktoś mówi, że jedzie do szpitala przy ulicy Kopernika nie mamy wątpliwości do jakiego szpitala się udaje. Budynki nie zostały jednak wzniesione przy ulicy Kopernika ale przy ulicy Aleksandria. Ten fragment dzisiejszej ulicy Kopernika w swoim czasie był głównym ciągiem komunikacyjnym prywatnego miasteczka Aleksandria, założonego w tym rejonie przez księcia Aleksandra Zasławskiego – Ostrogskiego w roku 1670. Stąd nazwa traktu, w roku 1907 włączonego w ciąg ulicy Mikołaja Kopernika. Zatem pan Stanisław patrzył na ulicę Aleksandria.

Warszawa jest miastem kontrastów i zawsze tak było. Przecież Prus nie „skazałby” dobrze sytuowanego bohatera swojej powieści na zamieszkanie w jakimś niegodnym miejscu. Przyjmujemy zatem, że kamienica z adresem Krakowskie Przedmieście 4 nie mogła cieszyć się złą opinią.

Apartamenty podzielono na mieszkania a na parterze i pierwszym piętrze ulokowały się sklepy i lokale gastronomiczne o podejrzanej reputacji. Wyjątkową złą sławą cieszył się lokal „Pod Karasiem” gdzie za kilka kopiejek można było kupić wysokoprocentowy alkohol i, jak podaje Stanisław Milewski, czasem dla wzmocnienia działania doprawiony kwasem pruskim oraz zakąsić gnijącym owocami czy zepsutym mięsem i rybami. Zatem po jednej stronie ulicy mamy wytwornego przedstawiciela warszawskich sfer kupieckich a po drugiej ofiary alkoholowego nałogu, przeznaczające ostatnie monety na podłe trunki i jedzenie.

Pałac rozebrano tuż przed wybuchem I Wojny Światowej, gdyż ówcześni deweloperzy, a konkretnie Towarzystwo Akcyjne Wyrobu i Sprzedaży Maszyn i Narzędzi Rolniczych „Trylski & Kowalski”, mimo protestów mieszkańców Warszawy, błyskawicznie budynek rozebrali, planując wzniesienie w tym miejscu okazałej i dochodowej kamienicy czynszowej.

Inwestycja była na tyle poważna, że w prasie ukazały się ogłoszenia z ofertą zakupu lub wynajęcia apartamentów w nowym domu. Tymczasem wybuchła wojna i czas inwestorów minął.

Wokulski mógł z niesmakiem patrzeć na zdeklasowaną rezydencję królewskiego marszałka, my możemy spoglądać na parkujące samochody, gdyż w miejscu Pałacu Karasia nie powstała żadna zabudowa a po II wojnie światowej popałacowy plac przeznaczono na parking.

Wzrok pana Stanisława przesuwa się na pomnik Mikołaja Kopernika. To ważny punkt na Krakowskim Przedmieściu. Figurę siedzącego astronoma odsłonięto 11 maja 1830 roku przed siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W latach siedemdziesiątych XIX wieku pomnik otoczony był żeliwnym ogrodzeniem na podmurówce a obok stał jeden z warszawskich zdrojów. Tu zatrzymywali się dorożkarze i wozacy żeby napoić konie. Na podmurówce siedzieli rzemieślnicy oczekujący na zlecenie.

I teraz w myślach pijącego kawę przedstawiciela warszawskiej branży handlowej pojawia się obraz Izabeli Łęckiej. Otóż Stanisław Wokulski przypomina sobie, że powinien natychmiast wysłać pannie Izabeli pilną wiadomość. Dzisiaj nie mamy z tym problemu, dysponujemy telefonami komórkowymi czy e-mailami ale w czasach, gdy baronowa Krzeszowska modliła się o opamiętanie dla swojego męża, list wysłany w Warszawie do adresata na terenie miasta szedł trzy dni. W tym miejscu nasuwa się refleksja, że wielkiego postępu w tej dziedzinie nie osiągnęliśmy. Na uruchomienie pierwszej centrali w mieście trzeba poczekać do roku 1881.

Zatem pozostaje e-mail! Czy można było wysłać maila pod koniec lat siedemdziesiątych wieku XIX? Można było! Wprawdzie był to mail analogowy a nie elektroniczny ale właśnie obraz skrzynki mailowej, siedzącej na murku przy pomniku Kopernika przypomniał panu Stanisławowi o potrzebie wysłania wiadomość. To posłaniec warszawski.

Gdy zaczyna się akcja „Lalki” w Warszawie otwierają się dwa biura posłańców. Żeby zatrudnić się jako posłaniec, trzeba było umieć czytać i pisać, wpłacić kaucję i odprowadzać miesięczną opłatę na rzecz biura. W zamian otrzymywało się mundur i charakterystyczną czapkę. Po pewnym czasie jedno z biur zaprzestało działalności a Warszawianie z daleka rozpoznawali czerwone czapki posłańców.

Posłańcy zawsze byli gotowi za opłatą dostarczyć napisaną na kartce wiadomość do adresata i, w razie potrzeby, za dodatkową opłatą, przynieść odpowiedź. Ba! Można było nawet przesyłać załączniki. Posłaniec chętnie przeniesie paczkę, załatwi nam bilety do teatru, czy kupi kwiaty lub ciastka i dostarczy pod wskazany adres.

To widok czekającego na zlecenie posłańca przypomniał mężczyźnie o potrzebie wysłania wiadomości. Wystarczyło tylko machnąć ręką z balkonu i za chwilę można było przekazać napisany list. Aż do upowszechnienia się telefonów posłańcy cieszyli się dużym wzięciem, nigdy nie zawodzili zaufania i prawie zawsze byli pod ręką. Wystarczyło tylko wyjąć kartkę i ołówek.

Figura siedzącego astronoma i i cokół są oryginalne. Wprawdzie praca Bertela Thorvaldsena została po kapitulacji Powstania przez Niemców wywieziona w celu przetopienia, zanim jednak zamiar zrealizowano wojna skończyła i szczęśliwie odnaleziony Mikołaj Kopernik wrócił na Krakowskie Przedmieście.

Wokulski jeszcze raz omiótł wzrokiem widok za oknem, dopił kawę i usiadł w fotelu oczekując na odpowiedź od panny Izabeli.

Biuro Przewodnickie *Arktour*

? Daty i tematy wydarzeń organizowanych przez nas znajdziecie Państwo na stronie www.zwiedzajznami.com.pl

? Można też zapisać się na listę mailingową i otrzymywać, raz lub dwa w miesiącu, wiadomość o nadchodzących wydarzeniach: www.zwiedzajznami.com.pl/newsletter

Nieznane's awatar

About ZOA

*Warszawy historia ukryta* to projekt realizowany przez miłośników Warszawy, będących jednocześnie przewodnikami miejskimi. Nie ograniczamy się do działalności w Internecie - można spotkać nas na ulicach Warszawy. Więcej na nasz temat można przeczytać w zakładce "Warszawy historia ukryta" . O działaniach, jakie podejmujemy w terenie, informujemy w zakładce "Wydarzenia".
Ten wpis został opublikowany w kategorii Śródmieście Północne i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz