W roku 1708 zaczęło się od Jana Kozuby…

Objawy dżumy

Objawy dżumy na rycinie z roku 1411.

W roku 1708 wszystko zaczęło się od Jana Kozuby. To on, wracając późnym wieczorem z szynku do swego domu na Dunaju, ujrzał wychodzącą z Wisły kobiecą postać.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zapewne zdarzały się niewiasty, zażywające wieczornej kąpieli w nurtach Wisły, gdyby mężczyzna nie upierał się, że ta konkretnie miała rozmiary nietypowe.

Mając stopy zanurzone w Wiśle, głową sięgała do szczytów wież Zamku Królewskiego.

Początkowo nie przywiązywano wagi do jego słów, bo ludzie pod wpływem nadmiernej ilości procentów nie takie rzeczy widzą, ale potem jeszcze nie raz je wspominano.
Kozuba powtórzyć ich już nie mógł. Kilka dni po nadużyciu alkoholu i dziwnym spotkaniu zmarł.

W księgach bractwa świętego Benona został wpisany jako pierwsza ofiara „czarnej śmierci” – dżumy.

Wtedy zrozumiano, że Kozuba zobaczył, przynoszącą chorobę, Morową Dziewicę. Upiorną postać widywano wcześniej i później. Czasem przyjeżdżała do miasta chłopskim wozem, czasem pańską bryczką. Tym razem – wyszła z Wisły. Jej pojawienie się  oznaczało, że wielu nie przeżyje następnych miesięcy.

Poza wiarą w kobietę, będącą personifikacją zarazy, rozpowszechniony był przesąd, zwłaszcza wśród słabiej wyedukowanej większości społeczeństwa, że osoba zmarła jako pierwsza, prowadzi korowód kolejnych ofiar epidemii, a one wskazują tych, którzy będą następni.

1708 to rok, w którym z przerażeniem zamykano okiennice, nerwowo szepcąc:

– Kozuba idzie…  – i przez szpary wypatrywano upiornego korowodu.

Istnienia bakterii nawet nie podejrzewano.

Wierzono, że przynosząca zarazę Morowa Dziewica  i korowód zmarłych, wędrujący w poszukiwaniu ofiar, to kara za grzechy lub skutek czarów.

Następował okres intensywnych modlitw, wielu ludzi gromadziło się w kościołach… . Pokutowano i poszczono.

Z drugiego powodu często dochodziło do pogromów społeczności żydowskiej, bo najczęściej Żydów oskarżano o ściągnięcie nieszczęście w celu wygubienia chrześcijan.

Nie miało znaczenia, że zaraza dotyka wszystkich, bez względu na wiek, płeć czy wiarę.

Na czas epidemii powoływano burmistrza „powietrznego”, mającego bardzo szerokie uprawnienia ale i szereg obowiązków.

Tu posłużę się Wikipedią:

(…) Głównym zadaniem burmistrza powietrznego było organizowanie usuwania zwłok i grzebania zmarłych, organizowanie opieki nad chorymi, izolowanie zarażonych, urządzanie osobnych kuchni dla chorych, rozprowadzanie żywności i lekarstw, a także egzekwowanie różnego rodzaju zakazów, które miały ograniczyć szerzenie się zarazy (m.in. zakazu przyjmowania do domów osób przybyłych z miejsc zarażonych czy też handlu starą odzieżą). Z miasta wypędzano również żebraków i nierządnice.(…)

Łukasz Drewno na obrazie Bolesława Podczaszyńskiego z roku 1852. Wikipedia.

Łukasz Drewno na obrazie Bolesława Podczaszyńskiego z roku 1852. Wikipedia.

Do historii miasta przeszedł burmistrz powietrzny Starej Warszawy, Łukasz Drewno. Z zawodu – aptekarz. Na stanowisko burmistrza powołano go na czas epidemii w latach 1624–1626.

To on zauważył, że najczęściej na chorobę zapadają ci, którzy mieli kontakt z już cierpiącymi.

Polecił zatem izolację chorych na Kępie Polkowskiej (wyspa na Wiśle, zaczynająca się na wysokości ulicy Mostowej, a kończąca się w okolicach obecnego Żoliborza, na wysokości nieistniejącej wsi Polków ). Zakazał też wyrzucania nieczystości na ulicę oraz powołał służby do opieki nad chorymi.

Podczas kolejnych epidemii starano się powtarzać jego metody. W 1708 roku jednak nie zdały się na wiele.

W Starej i Nowej Warszawie tylko jeden dom był wolny od zarazy. Kto mógł, wyjeżdżał z miasta, często zabierając zarazki dżumy ze sobą… .

Opis Kępy Polkowskiej z książki Aleksandra Wejnerta "Trzy kępy na Wiśle" wydanej w roku 1850.

Opis Kępy Polkowskiej z książki Aleksandra Wejnerta „Trzy kępy na Wiśle” wydanej w roku 1850.

Z pozostałych na Zamku Królewskim czterdziestu osób służby zarazę przeżyły… trzy. Ze stu sześćdziesięciu szewców pozostało jedenastu. Zmarli wszyscy gospodarze na Solcu. Opustoszały klasztory i kościoły.

Ulice porosły trawą. Miasto wymarło i to jak najbardziej dosłownie. Z 39 tysięcy mieszkańców zarazę przeżyło tylko 9 tysięcy.  Na czterech mieszkańców przeżył tylko jeden.

Na przestrzeni dziejów wiele nieszczęść dotykało Warszawę. Najczęściej pamiętamy o tych niedawnych ale i wcześniej miasto dotykały katastrofy.

Wydaje się, że Warszawa rzeczywiście posiadła umiejętność podnoszenia się z popiołów.

Podniosła się również po epidemii z roku 1708.

*Arek*

https://www.facebook.com/ArktourWHU

http://www.zwiedzajznami.com.pl

Na podstawie artykułu Pani Marii Gadomskiej, opublikowanego w Tygodniku Ilustrowanym „Stolica” na początku lat sześćdziesiątych.

Informacje o ZOA

*Warszawy historia ukryta* to projekt realizowany przez miłośników Warszawy, będących jednocześnie przewodnikami miejskimi. Nie ograniczamy się do działalności w Internecie - można spotkać nas na ulicach Warszawy. Więcej na nasz temat można przeczytać w zakładce "Warszawy historia ukryta" . O działaniach, jakie podejmujemy w terenie, informujemy w zakładce "Wydarzenia".
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wydarzenia i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „W roku 1708 zaczęło się od Jana Kozuby…

  1. Krzysztof pisze:

    Ciekawy artykul. Te istoty realnie się pojawiały – i nic nie szkodzi na przeszkodzie temu, że roznosiły zarazki, którymi czasem nawet wyziewały ze swych ust – podobnie jak poltergeisty, mogą i dziś wywoływać pojawianie się płomieni i strumieni wody w oczach ludzi pojawiającej się „znikąd”

    Polubienie

  2. Krzysztof pisze:

    Ciekawy artykul. Te istoty realnie się pojawiały – i nic nie szkodzi na przeszkodzie temu, że roznosiły zarazki, którymi czasem nawet wyziewały ze swych ust – podobnie jak poltergeisty, mogą i dziś wywoływać pojawianie się płomieni i strumieni wody w oczach ludzi pojawiającej się „znikąd”: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/02/wielkie-zwierciado-przykadow-xvi.html

    Polubienie

Dodaj komentarz